Głównymi inicjatorami biegu byli członkowie wałbrzyskiego oddziału PTTK: Jan Fajfer, Janusz Prociński i Stanisław Junak. Pierwsza Sudecka Setka ruszyła ze Szczawna-Zdroju w 1988 roku i miała nieco inny charakter niż morderczy bieg, do którego latami przygotowują się współcześni maratończycy.
Teraz w biegu startują setki biegaczy z całej Polski, ale w pierwszych latach, były to grupy po około 30 osób, a sam maraton był raczej 2 dniowym rajdem turystycznym, mającym ukazywać piękno gór kamiennych i wałbrzyskich. Każdego dnia uczestnicy mieli do pokonania trasę o długości 50km z przerwą na nocleg w schronisku Andrzejówka.
- Spotkało się 3 kolegów, pomyśleli, pokombinowali i stwierdzili, że trzeba zorganizować jakąś imprezę,która zbierze szersze grono turystów i skłoni ich do wycieczki po naszych górach. To były te dwie setki takie, że nocowało się w Andrzejówce, a czas liczono od startu do mety (sumę z tych dwóch dni). Ale każdy kto ukończył trasę był zwycięzcą - tak to ustaliliśmy. - mówi Janusz Prociński, współtworca Sudeckiej Setki
- Najpierw żeśmy planowali którędy pójdziemy, ale potem trzeba było to obejść - zobaczyć czy na danej trasie nie ma jakiś utrudnień, wiatrołomów i tym podobnych. Świętej pamięci kolega Fajfer - on przeważnie te trasy obchodził. On był tez głównym inicjatorem całej imprezy. Z Boguszowa było jeszcze dwóch członków komisji górskiej - Janusz Prociński i Heniek Chojnacki. Ja np. mapkę przygotowywałem na tych pierwszych komputerach, więc to wszystko takie w powijakach jeszcze było. Robiiiśmy regulamin, mapki ze szlakami i ich opisem, kartki z miejscem na pieczątki na punktach kontrolnych, znaczki z numerkami dla zawodników. Wszystko w domu na foliarce. Po prostu, przy pierwszych setkach nie było wpisowego, więc praktycznie wszystko to robiliśmy na własny koszt. - mówi Stanisław Junak, współtworca Sudeckiej Setki
Z czasem impreza wzbudziła zainteresowanie zawodowych biegaczy i przez to też zmienił się jej charakter. Z początku nie wszyscy wiedzieli na co się piszą.
- Jak przyszli maratończycy to rzeczywiście impreza była jeszcze typowo turystyczna. Jak już szliśmy bez przerw to zakładaliśmy, że każdy powinien ukończyć trasę w te 24 godziny. I tak było, ale zdarzali się już tacy co ją poniżej 20 godzin pokonywali. - wspomina Stanisław Junak
- To są góry. Po którymś kilometrze pan już zmęczony szedł. Widzieliśmy go jak wyrwał się do biegu jak maratończyk, no i przyszedł moment, że stracił siły. To akurat Heniu Chojnacki sędzią był, podjechał, a my szliśmy szosą w Starych Bogaczowicach jeszcze. Podchodzimy, a on mówi: "Źle się czuje. Jestem maratończykiem, ale to jednak są porządne góry , nie przygotowałem się". To pokazuje, na jaki wysiłek zdobywają się ci, co teraz tą trasę kończą w 8-9 godzin. - wspomina Janusz Prociński.
Obecna trasa Sudeckiej Setki obowiązuje od 2011 roku. Przez pierwsze 6 edycji każda trasa obfitowała w niespodzianki i widoki, ponieważ zupełnie różniła się od poprzedniej. W 1995 roku, impreza została przeniesiona do Boguszowa-Gorc.
- Założenie było takie, że każda nowa trasa Sudeckiej Setki miała być inna. Chodziło o to, żeby w trakcie przechodzenia tych Setek, turyści poznawali nasze góry. - mówi Stanisław Junak, współtworca Sudeckiej Setki
Janusz Prociński i Stanisław Junak mają powód do dumy. Mimo, że obecna Sudecka Setka znacznie różni się od turystycznego marszu jaki zapoczątkowali, to przyjazna atmosfera maratonu przetrwała do dziś, a bieg jako wydarzenie sportowe na stałe wpisał się w szereg rozpoznawalnych atrakcji powiatu wałbrzyskiego.
pz
foto: pz/sudecka100.pl
Komentarze