Naszą relację z sobotniego spotkania w hali Aqua-Zdroju można by śmiało rozpocząć od ostatnich sekund czwartej kwarty. Choć wcześniej pojedynek miał zacięty przebieg, to jednak nie stał na najwyższym poziomie. Do przerwy wyżej notowani gospodarze prowadzili 39:35, a z ważniejszych faktów należy podkreślić obecność na trybunach reprezentacji Polski kobiet w koszykówce, która w najbliższy czwartek w ramach kwalifikacji do Mistrzostw Europy zmierzy się w hali Aqua-Zdroju z Wielką Brytanią. Po zmianie stron nie uniknęliśmy syndromu trzeciej kwarty, co wykorzystali podopieczni trenera Marcina Radomskiego zwyciężając tę odsłonę 23:13 i w rezultacie prowadząc po 30 minutach 58:52.
W ostatniej ćwiartce regulaminowego czasu gry obie drużyny miały olbrzymie problemy ze zdobywaniem punktów. Dość powiedzieć, iż po siedmiu minutach na naszym koncie było 5 "oczek" przy zerowej zdobyczy rywali. Na minutę przed finiszem mieliśmy remis po 63, który utrzymał się do finałowej syreny, choć 3 sekundy wcześniej Marcin Wróbel, a więc najbardziej wyróżniający się obok Rafała Glapińskiego i Damiana Cechniaka zawodnik meczu, wykonywał dwa rzuty osobiste (na zdjęciu). Wystarczyło trafić zaledwie jeden z nich i zapewne szybko byśmy zapomnieli o rywalizacji z Miastem Szkła. Tymczasem pan Marcin dwukrotnie chybił i w rezultacie o zwycięzcy musiała zadecydować dogrywka.
W niej gra toczyła się pod dyktando przyjezdnych. Wystarczy napisać, że na 47 sekund przed końcem dodatkowego czasu meczu rywal prowadził w hali Aqua-Zdroju 75:69 i w efekcie część rozczarowanych kibiców opuściła obiekt przy ulicy Ratuszowej. Tymczasem postawieni w niemal beznadziejnej sytuacji Górnicy zdołali sobie tylko znanym sposobem odwrócić losy pojedynku. Najpierw dwa osobiste wykorzystał Grzegorz Kulka, a po nim z dystansu trafił chybiący dotychczas Krzysztof Jakóbczyk (74:76). Ostatnie zdanie należało do jednego z bohaterów meczu, kapitana Glapińskiego, który na 7 sekund przed końcem doprowadził do remisu 76:76 i tym samym czekała nas kolejna porcja emocji w ramach drugiej dogrywki.
Na szczęście ta odsłona spotkania należała już do miejscowych. Co prawda początkowo przyjezdni wygrywali 79:78, ale to było praktycznie wszystko w wykonaniu podopiecznych trenera Radomskiego, którzy do końca spotkania zdobyli zaledwie 1 przy 8 "oczkach" biało-niebieskich. Dopingowani przez emocjonalnie reagującą liczną miejscową publiczność chłopcy Grudniewskiego nie dali sobie wydrzeć kolejnej wygranej zwyciężając 86:80.
Dodaj komentarz