Wracamy do sprawy dzików, niszczących wałbrzyszanom ogródki. Mieszkańcy, nie tylko nie chcą ponosić strat, ale również boją się dzików. Czy obawy są słuszne? Do tej pory nie odnotowano w regionie przypadku, by dzik zaatakował człowieka.
- Nie jest to nowy problem. Po raz pierwszy dziki pojawiły się w mieście w roku 2012. Od tamtej pory podjęliśmy współpracę z Zarządem Okręgowym Polskiego Związku Łowieckiego w Wałbrzychu i poszczególnymi kołami łowieckimi. Wtedy to był o wiele mniejszy problem, bo po prostu tych dzików na terenie miasta było o wiele mniej. - mówi kierownik Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, Wiesław Basa.
Jakie są przyczyny zwiększenia populacji dzików?
- Zimy nie są mroźne, a jak było dokarmianie dzików w kołach łowieckich, tak jest. Praktycznie są one hodowane. Proszą się loszki, co mają rok, półtora. Kiedyś odbywało się to, jak locha miała 3 lata. Lochy proszą się dwa razy w ciągu roku. To jest coś niewiarygodnego, ale się dzieje. Przybywa tych dzików, nie w tempie arytmetycznym, ale geometrycznym. - mówi kierownik Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, Wiesław Basa.
Najwięcej sygnałów o bytowaniu dzików dociera z rejonu ulic Andersa, Ludowej. Największa wataha występuje na hałdach przy byłej kopalni Thorez. Prowadzony jest odstrzał dzików, ale zmieniające się warunki pogodowe i przyspieszone rozmnażanie się, powodują zwiększanie się ilości dzików. Myśliwi nie są też zbyt chętni, by używać broni na terenie miasta.
Do naszej redakcji razem z zestawem zdjęć wpływają listy od mieszkańców:
"Pisze do Państwa w sprawie, o której było już głośno, chodzi o dziki. Mieszkam na Białym Kamieniu przy ulicy Reja. Zwierzęta zawładnęły naszą ulica. Kiedy tylko się ściemnia, a ruch na drogach staje się mniejszy, wychodzą jakby spod ziemi i grasują do białego ranka. Skala zniszczeń jest ogromna. Trawniki w naszych ogródkach to jakieś pobojowisko".
"Wczoraj do godziny 5:30 ucztowały w najlepsze, mieszkańcy nie mogli wyjść do pracy, a dziki nie reagowały na żaden hałas, mający je na celu spłoszyć. Wieczorne spacery z psem są niemożliwe bo kto wie, czy jakaś loszka nie czyha za rogiem. Mimo interwencji jednej z mieszkanek ulicy Ludowej, która "z językiem na brodzie" chodziła po mieszkaniach i zbierała podpisy, nie zrobiono nic w tej sprawie. Straż Miejska rozkłada ręce, my tym bardziej jesteśmy bezsilni, możemy tylko siedzieć i patrzeć jak wszystko niszczeje w oczach".
"Dzisiejszej nocy po raz kolejny dziki podeszły pod dom mieszkańców Wałbrzycha przy ul. Andersa 19 ryjąc tym razem bezpośrednio teren przyległy do budynku mieszkalnego Od czerwca br nocne wizyty tych zwierząt są utrapieniem mieszkańców . Dziki niszczą im działki , plony i ogrodzenia a tym razem podwórze .Prośby i interwencje u " władz" nie rozwiązują nadal problemu "
Co mają zrobić mieszkańcy, którym dziki zniszczyły własność i czy mają szansę na odszkodowanie?
- Jest luka w prawie, jeśli chodzi o odszkodowanie. Tak mocno są zawężone sytuacje, kiedy można tego dochodzić. Największą możliwość skorzystania mają, ci którzy mają uprawy rolne. Natomiast cała grupa użytkowników ogródków działkowych ma jedyną możliwość - wystąpić (jeżeli to nie jest na terenie obwodu łowieckiego) do sejmiku wojewódzkiego. Wtedy zarząd województwa przysyła tu swoich ludzi, którzy wyceniają szkody. Może takie odszkodowanie wypłacić. Literalnie nie jest wskazane, że musi. - mówi kierownik Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, Wiesław Basa.
red
foto: pixabay
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze