Jak informuje Gazeta Wrocławska jeden z czołowych specjalistów od chorób zakaźnych w Polsce krytykuje pomysł złagodzenia ograniczeń zgromadzeń w Wielkanoc. Zgodnie z przepisami w mszach św. mogłoby uczestniczyć do 50 a nie jak do tej pory do 5 wiernych.
Tylko do soboty ma obowiązywać ograniczenie liczby wiernych uczestniczących w nabożeństwach w kościołach do 5. Od niedzieli wielkanocnej na mszach będzie mogło znów pojawiać się do 50 wiernych. Tak zapisano w rozporządzeniu ministra zdrowia. - Skutki mogą być katastrofalne - ostrzega profesor Krzysztof Simon, ordynator oddziału zakaźnego szpitala przy ulicy Koszarowej we Wrocławiu, czyli miejsca gdzie leczeni są chorzy z koronawirusem. - Nie wysyłajmy starszych ludzi na pewną śmierć - apeluje profesor.
- Jestem też chrześcijaninem, katolikiem i uważam, ze spokojnie mogę się pomodlić w domu. Wiem, że te święta są bardzo ważne, ale miejmy minimum zdrowego rozsądku - apeluje profesor Krzysztof Simon. - Epidemia w Korei zaczęła się od pani, która wróciła z Chin. Była zakażona. Uciekała z izolacji na msze do zamkniętych kościołów, gdzie w większości przychodzą ludzie starsi. I ona była bezpośrednim źródłem zakażenia ponad 1000 osób. To nie jest mój wymysł. Powodem rozprzestrzeniania się wirusa w Korei były właśnie msze święte - podkreśla.
Ordynator przypomina, że nawet zalecenia Watykanu i - jak to określa - "światlejszej części naszego episkopatu" mówią o tym, by nie gromadzić się w kościołach na większych uroczystościach. - Dziwię się, że w ogóle poglądom, że komuś do głowy może wpaść, żeby w tym momencie organizować msze święte w większych kościołach. To jest jakieś katastrofalny pogląd. Mamy zniszczyć tych ludzi? Oni będą szczególnie podatni - denerwuje się specjalista chorób zakaźnych.
- Mówią, że w tramwaju jest więcej ludzi. Być może, ludzie jakoś muszą dojechać do pracy, przemieszczać się. Ale niekoniecznie muszą wszyscy iść na mszę świętą - zaznacza profesor.
opr.plr
foto: archiwum
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze