Jako pierwsi skuteczność swojego tajemniczego leku na koronawirusa ogłosili Brazylijczycy. Prof. Krzysztof Simon twierdzi, że to absurd a zagraniczne media przypominają, że Brazylia już raz przeliczyła się w swoich eksperymentach.
Dwa dni temu świat obiegła wiadomość przekazana przez ministra nauki i technologii Brazylii. Marcos Pontes powiedział, że naukowcy z tego kraju opracowali skuteczny w 94 proc. lek przeciw Covid-19. Preparat, który ma być testowany w maju, powstał w laboratorium w Sao Paulo. Skuteczność miały potwierdzać testy in vitro a badania na ludziach rozpoczną się w połowie maja.
Polski specjalista od chorób zakaźnych, prof. Krzysztof Simon w rozmowie z Wirtualną Polską sceptycznie odnosi się do tych rewelacji.
- Dziennie otrzymuję 5-7 różnych pomysłów terapeutycznych. Póki nie będę znał nazwy preparatu, badań klinicznych, na jakim materiale, jakiej grupy, na ile są to badania randomizowane to w ogóle nie mogę sięna ten temat wypowiadać. Każdy wynajduje najdziwniejsze leki, zioła, koloidy, bioprądy i chce leczyć. Tak skomplikowane wydarzenie, jakim jest integracja wirusa, jego działanie patogenne i odpowiedź ustroju... to jest zbyt skomplikowane, żeby ogłaszać "wynaleźliśmy lek". Koncerny amerykańskie pracują pięć lat i nic nie wynalazły. To jest lekka przesada, nie wierzę w takie rzeczy. Może wykorzystują jakieś lokalne zioła, które pomogły indianom ale w tych ziołach jest kilka tysięcy preparatów. Nie mam zdania, uważam że to jest absurd - mówi prof. Simon.
Tymczasem jak informuje Gazeta.pl prezydent Brazylii Jair Bolsonaro zdymisjonował tamtejszego ministra zdrowia Luiza Henrique Mandettę bo jego zdaniem nałożył zbyt duże ograniczenia i rujnuje brazylijską gospodarkę. Nowym szefem resortu został onkolog Nelson Teich.
Jak donosi Deutsche Welle, Brazylia zanotowała już falstart w badanich nad lekami na koronawirusa. W badaniu finansowanym przez brazylijski rząd wzięło udział 81 pacjentów. Zespół kierowany przez dra Marcusa Lacerde z Instytutu Chorób Tropikalnych w Manaus (stan Amazonia) przez pięć dni podawał połowie badanych dwa razy dziennie dawkę 450 mg chlorochiny - substancji, którą leczy się malarię. Innym pacjentom przez 10 dni podawano każdorazowo dawkę 600 mg chlorochiny. W malarii lek ten podawany jest w niższych dawkach i przez krótszy czas. Dozowanie zastosowane w Brazylii przekroczyło nawet zalecenia władz chińskich i amerykańskich. U pacjentów, którym podawano wyżyszą dawkę leku po dwóch-trzech dniach doszło do zaburzenia akcji serca. Kiedy szóstego dnia zmarło 11 pacjentów, badania natychmiast przerwano.
opr.plr
foto: pixabay
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze