Banery wyborcze zamieszczane w niedozwolonych miejscach będą zdejmowane i nie ma to nic wspólnego z ciszą wyborczą – informuje rzecznik prezydenta Wałbrzycha, Edward Szewczak. Chodzi o bezpieczeństwo i wizerunek miasta.
Przypomnijmy, w sobotę, podczas ciszy wyborczej, wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik poinformował na twitterze o tym, że Policja zatrzymała w Wałbrzychu dwóch strażników miejskich. Nieumundurowani strażnicy zrywali plakaty i banery Andrzeja Dudy. Sprawą zajmuje się prokuratura.
Miasto postanowiło zorganizować konferencję podczas, której wyraziło swoje zdanie na temat zaistniałej sytuacji. Nie wziął w niej udziału prezydent Wałbrzycha, Roman Szełemej.
Miasto zamierza wysłać pismo do ministra, by sprostował, ich zdaniem nieprawdziwe informacje.
- W tych czterech zdaniach napisanych przez Pana ministra – jest część informacji nieprawdziwych. Pan Wąsik napisał, że strażnicy miejscy zostali zatrzymani. Strażnicy nie zostali zatrzymani. Po drugie Pan Wąsik napisał, że strażnicy niszczyli, czy też zrywali banery wyborcze. Nie jest to prawda. Ściągali je z należytą uwagą, by nie zniszczyć ich. Pan Wąsik napisał również , że banery zostały znalezione w samochodzie. Banery po jakimś czasie zostały znalezione przez funkcjonariuszy policji w pomieszczeniu gospodarczym straży miejskiej. - mówi rzecznik, prezydenta Wałbrzycha, Edward Szewczak.
Usuwano plakaty trzech kandydatów. Andrzeja Dudy, Rafała Trzaskowskiego i Krzysztofa Bosaka. Jeden z banerów znajdował się na wiadukcie. Strażnicy miejscy usunęli baner, co wzbudziło wątpliwości co do tego, czy mogą oni wchodzić na tereny kolejowe i czy nie została złamana cisza wyborcza.
Strażników zobaczył radny Prawa i Sprawiedliwości, Jerzy Langer. Zrobił im również zdjęcia.
- Strażnicy miejscy bez zezwolenia kolei nie mieli prawa wejść na ten obiekt. Gdyż prawo na to nie zezwala. Tam mogła interweniować policja, bądź Służby Ochrony Kolei. Przeprowadziłem rozmowy. Wydałem zapytanie, czy kolei wydała strażnikom miejskim takie zezwolenia i wiem, że nie. - mówi radny Prawa i Sprawiedliwości, Jerzy Langer.
Jak informuje rzecznik miasta – do wszystkich komitetów i kandydatów została wysłana informacja, o tym gdzie można wieszać banery.
- 4 czerwca pojawiła się informacja w Biuletynie Informacji Publicznej o wyznaczonych przez Pana prezydenta, zgodnie z kodeksem wyborczym – miejsc, w których kandydaci mogą wieszać swoje banery. Taka informacja również została wysłana 15 czerwca jeszcze raz, listownie do kandydatów. Warto przytoczyć zapis kodeksu wyborczego, który mówi wprost, że policja, jak i straż miejska są zobligowane ściągać banery wyborcze, które są powieszone w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Miejscach, które mogą powodować zagrożenie dla ruchu drogowego, uszkodzić mienie lub zagrażać mieszkańcom. Straż miejska wykonywała swoje obowiązki. Ściągała banery wyborcze, które wisiały w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Bez zgody zarządzającego, czyli prezydenta miasta. Żaden z komitetów nie wysłał prośby o umieszczenie banerów na infrastrukturze miejskiej. - mówi rzecznik prezydenta Wałbrzycha, Edward Szewczak.
- Kolejne kłamstwo to, że przed wyborami do wszystkich komitetów były wysłane informacje, gdzie w sposób legalny można banery wywieszać. Nikt z komitetu Andrzeja Dudy takiego pisma nie otrzymał. - mówi Jerzy Langer.
Jerzy Langer zapowiada, że wystąpi do prokuratora krajowego z prośbą o nadzór nad śledztwem.
- Pan Błażnik stwierdził, że funkcjonariuszy nie złapano na gorącym uczynku. Jestem tą osobą, która widziała, jak były ściągane te banery. Ci ludzie się nie przyznali, nie poinformowali mnie kogo reprezentują i na czyje zlecenie wykonują te czynności. Samochód był nieoznakowany. W drugim miejscu jak mnie zobaczyli, to uciekli. Służby nie powinny tak funkcjonować. - mówi radny Prawa i Sprawiedliwości, Jerzy Langer.
Druga tura wyborów prezydenckich odbędzie się 12 lipca.
red
foto: WTV
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze