Nowotwór Wiolety Niewiadomskiej został wykryty zbyt późno. Zaczęło się od "zwykłego" bólu nogi, który nie chciał minąć. Sytuacja Pani Wiolety jest na tyle poważna, że wrocławscy lekarze odmówili jej leczenia. - Wiemy, że nie możemy złożyć broni - piszą bliscy przyjaciele
- Zaczęło się od "zwykłego" bólu nogi. Bólu, który nie chciał minąć. Wioleta zaniepokojona szukała pomocy wszędzie, gdzie się da. Niekończące się serie badań, nietrafione diagnozy, leczenie, którego celu nikt do końca nie znał... Wszystko to wzbudzało niepewność, przerażającą niepewność.
W końcu usłyszeliśmy wyrok, bo taka diagnoza wyrokiem niewątpliwie jest. Mięsak, nowotwór tkanek miękkich zaatakował nogę Wioli. Sytuacja była na tyle skomplikowana, że lekarze we Wrocławiu nie zdecydowali się podjąć leczenia.
Dalsze badania, już w Warszawie, przyniosły kolejną porcję koszmarnych wiadomości. Nowotwór rozpoznano zbyt późno, kiedy zdążył już wyrządzić w organizmie spustoszenie. Zmiany w nodze są duże, że nie da się już jej uratować. Na domiar złego pojawiły się przerzuty w płucach.
Wiola jest już po dwóch seriach chemioterapii, czeka ją operacja, a później kolejne serie chemii i ból, niemal niemożliwy do przeżycia. Potrzeby stale rosną, ale wiemy, że nie możemy złożyć broni. Na szali leży życie naszej Wioli. Pomocy!
Przyjaciele Wioli
szl
foto: użyczone
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze