Dla jednych to zwykłe narzędzia ale dla osób, które pracowały z nimi całe życie to sentymentalny powrót do czasów dobrobytu. Przy okazji górniczego święta oglądamy bogatą kolekcję górniczych pamiątek Zbigniewa Jóźwiakowskiego.
Kolekcjonerską pasją zajmuje się już od 10 lat. Zaczynał skromnie od kilku własnych przedmiotów i kilku pamiątek przekazanych przez znajomych. Dziś zbiory Zbigniewa Jóźwiakowskiego liczą tysiące eksponatów i stale się powiększają. Wśród nich są także cenne z punktu widzenia badaczy historii dokumenty.
- Większość zbiorów pochodzi od górników z Wałbrzycha oraz Waldenburga. Dokumentacje, mundury górnicze, nadania górnicze dotykają podobnego okresu i tego samego zagadnienia. Górnicza praca przed I wojną światową czy po Ii wojnie światowej była tak samo ciężka i niebezpieczna oraz obwarunkowana tymi samymi wymogami. Trzeba było mieć zatwierdzenie Urzędu Górniczego, mieć specjalne kursy i te dokumenty na szczęście zachowały się - mówi Zbigniew Jóźwiakowski.
Nie jest sprawą oczywistą zachowanie pamiątek czy dokumentów sprzed wojny bo jak się okazuje wiele rzeczy przepadało bezpowrotnie z powodu nastawienia Polaków do poprzednich gospodarzy tych ziem.
- Pokolenie, które przyjechało to po wojnie, wszystkie rzeczy zastane traktowało jako przedmioty należące do wroga i po prostu były niszczone. Nikt nie myślał wówczas o nich jako o wartości historycznej - twierdzi Jóźwiakowski.
Pewne artefakty jednak udało się zachować przez ich właścicieli jako pamiątki z czasów pracy w górnictwie i wiele z nich po latach trafiło do zbiorów Zbigniewa Jóźwiakowskiego. Są wśród nich takie perełki jak górniczy kompas z 1810 roku, oryginalne lampy górnicze z XVIII wieku, czy nieco bardziej współczesne urządzenia pomiarowe, których nie zobaczymy nigdzie indziej bo mało kto dawniej myślał, że stanowić będą jakąś wartość historyczną. W prywatnym muzeum Jóźwiakowskiego możemy jednak zapoznać się z całą historią górnictwa i prześledzić rozwój technologii na przestrzeni kilkuset lat. Wiele też można dowiedzieć się o ludziach, którzy budowali dawną potęgę górniczego zagłębia.
- Na szczęście zachowało się wiele dokumentów, zdjęć, nawet całe mundury górnicze. Mam tutaj doskonale zachowany kompletny mundur górnika z Waldenburga. Pióra na czako nadal się mienią, nie wyblakły. Mam zdjęcia górnika w tym mundurze, jego dokumenty. Wszystko to przetrwało w pewnych budyneczkach na osiedlu Szczęść Boże. Pewien mieszkaniec robił remont i znalazł mnóstwo dokumentów pod dachówkami. Miałem szczęście, że znalazł to mój znajomy, z którym pracowaliśmy na kopalni, więc trafiło to do mnie - mówi Jóźwiakowski.
Kolekcjoner nie tylko przyjmuje pamiątki ale także dba by były w idealnym stanie. Wiele z nich naprawia własnoręcznie. Nawet wiele urządzeń elektrycznych działa do tej pory, co pokazuje, że choć technologia była prosta to równocześnie niezawodna.
- Dziewięćdziesiąt procent eksponatów jest sprawnych i gotowych do użycia, od aparatów tlenowych, przez wiele innych. Są jednak urządzenia pomiarowe, których nie da się odtworzyć bo mają ponad sto lat, tworzone były z myślą o zupełnie innych napięciach, czasem aparatura zdążyła zawilgotnieć i nie daje prawidłowych odczytów - twierdzi kolekcjoner.
Zbiory Zbigniewa Jóźwiakowskiego niejednokrotnie służyły studentom zagłębiającym historię górnictwa czy pasjonatom szukającym ciekawostek, których nie można zobaczyć nigdzie indziej. Wszystko jest dokładnie opisane i uporządkowane a kolekcjoner nie zapomina także skąd trafiły do niego poszczególne artefakty. Drzwi jego prywatnego muzeum są zawsze otwarte i z chęcią przyjmuje gości, z którymi może podzielić się ciekawymi opowieściami.
plr
foto: P.Tokarski
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze