Po emocjonalnym wpisie Ryszarda Węgrzyna i po wielu latach wiszącego w powietrzu napięcia w końcu wyjaśniły się napięcia pomiędzy aktorem a reżyserką Mają Kleczewską.
Przypomnijmy: Ryszard Węgrzyn, aktor z wałbrzyskiego teatru opisał niedawno bardzo bolesną dla niego sprawę sprzed lat. Twierdził, że w 2003 roku podczas pracy nad spektaklem "Czyż nie dobija się koni" był bardzo źle traktowany przez reżyserkę Maję Kleczewską. Napięcie między nimi było tak duże, że rzekomo odczuwa jego skutki do dziś. Na fali oskarżeń młodych aktorów wobec ich przełożonych, czy to z teatrów, czy ze szkół aktorskich postanowił opisać całe zdarzenie sprzed lat. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Konflikt został jednak zażegnany. Po medialnej wrzawie, która wybuchła po wpisie Węgrzyna, reżyserka skontaktowała się z nim osobiście. Oboje wydali po rozmowie oświadczenia, któe kończą sprawę. Opublikował je Onet:
Maja Kleczewska:
Teatr jest dialogiem. Teatr jest spotkaniem, zderzeniem różnych wrażliwości, różnych perspektyw. W naszym przypadku, pomimo tego, że znamy się 20 lat i łączy nas wiele w życiu prywatnym i zawodowym, takiego dialogu na pewnym etapie zabrakło.
Teatr i praca w nim budzi emocje. Wtedy potrzebna jest rozmowa. Odbyliśmy po latach taką spóźnioną rozmowę. Ciepłą, konstruktywną, dobrą, wyjaśniającą. Jesteśmy przekonani, ze relacje międzyludzkie, teatr, polegają na rozmowie, bliskości. Nie jesteśmy za eskalacją hejtu w sieci. Oskarżeniami i ocenami osób, których często nie znamy, które nie towarzyszyły nam w pracy twórczej.
Teatr w Wałbrzychu był i jest naszym domem. Spotkaliśmy się w nim 20 lat temu. Więzi, które powstały w tamtym czasie, nie da się przekreślić.
Możemy się spierać, kłócić, różnić, ale wierzymy, że zawsze, tak jak w naszym wypadku, można wyjaśnić sprawy sporne, bolesne i zachować w sobie to, co dobre i budujące.
Ryszard Węgrzyn:
Tak, podpisuję się całkowicie pod tym, co Maja powiedziała. Łączy nas wiele dobrych wspomnień. A wszystko to zaczęło się wiele lat temu w Wałbrzychu na początku naszych artystycznych i życiowych dróg.
Chcę to wszystko, co dobre zachować, bo Maja to dla mnie nie tylko artystka, ale również cała jej artystyczna i duchowa rodzina. I chcę w tej duchowej rodzinie, w jej sercu i ich sercach, nadal mieć miejsce, takie jak dawniej: ciepłe, przyjacielskie i zawsze z gotowością do niesienia pomocy w każdej chwili.
Ja wiele lat temu nie umiałem rozmawiać! Mimo że wciąż się mówi o dialogu, ciągle nie uczy się nas, jak taki dialog prowadzić. Uczy się nas, jak naprawiać samochody, jak szybko uczyć się angielskiego, jak gotować i chodzić po zmroku, po ulicy. Nie uczy się nas, jak rozmawiać i szanować nawzajem. A szkoda.
Ja nie chcę uczestniczyć w BRAKU - DIALOGU! To, co widzę... jak politycy, dziennikarze i wszyscy z różnych niestety opcji - jak ze sobą rozmawiają. To mnie brzydzi. Nie akceptuję tej formy rozmowy, agresji - tego Nie - Dialogu. I nie będę akceptował nigdy!
Dla mnie sprawa "Maja Kleczewska i Rysiek Rikko Riczi" jest już wyjaśniona i zamknięta. I cieszę się, że wszyscy, cała rodzina, Mai i Moja, otwieramy nowy etap naszej wędrówki w Sztukę, w Świat, w Życie. I bardzo Ci, Maju, dziękuję, że to Ty zadzwoniłaś do mnie i podałaś rękę i zrobiłaś pierwszy - następny krok.
opr.plr
źródło: onet.pl
foto: P.Tokarski
redakcja@walbrzych24.com