- W poniedziałek po przyjściu do pracy, pracownik zobaczył komunikat, że dane zostały zablokowane i po wpłaceniu jednego bitcoina dane zostaną odblokowane. Nie było sytuacji, żebyśmy odmawiali zapłaceniu okupu, niezwłocznie zawiadomiliśmy policję. - tłumaczył kilka dni temu Tomasz Merchut z MZB.
Początkowo MZB twierdził, że wyciekły tylko imiona i nazwiska lokatorów, jednak okazało się, że są to również adresy i numery telefonów.
Nieznana była też skala problemu. Dziś, wiemy już, że są to dane 20 tysięcy mieszkańców Wałbrzycha. Informacje potwierdza asp. szt. Agnieszka Głowacka-Kijek z wałbrzyskiej policji. Wśród danych są imiona, nazwiska, adresy i numery telefonów (telefony do około 2-3 tys. mieszkańców). Policja potwierdza, że wśród danych nie ma numerów PESEL lokatorów.
Baza danych, która została zaatakowana przez hakerów nie znajdowała się na serwerach należących do Miejskiego Zarządu Budynków, ale na serwerze, którego dostawcą był usługodawca zewnętrzny na zlecenie MZB. Policja bada, jak doszło do kradzieży danych i kto ponosi odpowiedzialność za wyciek.
adm
foto: MZB
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze