Mieszkaniec Wałbrzycha jadąc koparką, śmiertelnie potrącił psa. Z ustaleń policji wynika, że nie zrobił tego umyślnie, a zwierzę nie powinno samo przebywać na tej drodze. Internauci wydali już jednak wyrok na sprawcę zdarzenia.
Na filmie zarejestrowanym przez kamerę monitoringu widać psa stojącego przy drodze, do którego podjeżdża koparka. Maszyna na moment zwalnia po czym rusza, a zwierzę znika pod łyżką. Po odjechaniu koparki naszym oczom ukazuje się przykry widok leżącego zwierzęcia, które wkrótce potem umiera. Właścicielka psa, gdy zorientowała się, że doszło do wypadku, powiadomiła policję.
- Policjanci potwierdzili, że faktycznie poza drogą publiczną doszło do zdarzenia, a na miejscu nie było już kierującego koparką. Z pierwszych ustaleń wynikało, że pies znajdował się na drodze wewnętrznej, nie był na terenie prywatnym, a miejsce nie było ogrodzone. Ten pies nie powinien był się znajdować na tej drodze. Policjanci zwrócili uwagę, że po tej drodze wewnętrznej prowadzącej do ul. Orkana porusza się wiele pojazdów. Zwrócili uwagę właścicielowi psa, że nie tego psa nie powinno tam być - relacjonuje rzecznik wałbrzyskiej policji podkom. Marcin Świeży.
Policjanci ustalili także sprawcę zdarzenia i przesłuchali go. Z jego wyjaśnień wynikało, że nie zrobił tego umyślnie.
- Podczas rozmowy policjanci ustalili, że mężczyzna widział tego psa, kiedy przejeżdżał drogą wewnętrzną. Dojeżdżając do niego, przyhamował i twierdzi, że widział, jak pies odskakuje. Pies jednak wrócił pod łyżkę koparki, czego on już nie widział i nie poczuł, że przejeżdża po psie, bo jak tłumaczył, jest to sprzet, który dużo waży. Odjechał z miejsca zdarzenia, bo nie wiedział, że przejechał po psie. Tłumaczył, że gdyby poczuł, że do takiego zdarzenia doszło, nie oddaliłby się - mówi podkom. Marcin Świeży.
Policjanci przeanalizowali także zapis monitoringu i stwierdzili, że zdarzenie było wynikiem nieszczęśliwego wypadku, dlatego kierowcy koparki nie postawiono żadnych zarzutów.
- Potraktowano to jako zdarzenia drogowe poza drogą publiczną i sprawę zakończono sporządzeniem notatki urzędowej - dodaje podkom. Świeży.
Z takim zakończeniem sprawy nie zgadza się stowarzyszenie Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt. Organizacja zamieściła na swoim Facebooku film ze zdarzenia oraz upubliczniła dane sprawcy wypadku. Internauci nie przebierając w słowach, wirtualnie zlinczowali mężczyznę, kierując także w jego stronę wiele gróźb. DIOZ stwierdził, że policja zbagatelizowała sprawę i zapowiedział dalsze kroki prawne i pociągnięcie "oprawcy" do odpowiedzialności.
Próbowaliśmy wyjaśnić z sprawę i porozmawiać z prezesem Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt. Mimo, że prezes DIOZ Konrad Kuźmiński początkowo umówił się z nami na rozmowę - później nie odbierał już telefonów ani nie odpowiadał na SMS-y.
plr
foto/video: DIOZ
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze