Od 6 miesięcy mieszkańcy ulicy Andersa mają na swoim podwórku apokaliptyczny krajobraz. Sterty śmieci, mebli i części samochodowych. Do tego, ktoś postanowił je podpalić. Jak informują mieszkańcy - miasto nic z tym nie robi.
Śmieci zalegają za budynkiem przy ulicy Andersa 141.
- Mamy problem od pół roku. Jest kupa śmieci samochodowych. Na początku grudnia, któryś ze sąsiadów wyrzucił meble. Dzieci je podpaliły. Była interwencja straży pożarnej. Cały ten syf został. Zgłaszałem to straży miejskiej, ale nikt z tym nic nie zrobił. - informuje jeden z mieszkańców.
Na skutek podpalenia został uszkodzony jeden z miejskich śmietników.
Sytuacja z Andersa nie jest niczym nowym. Mieszkańcy wielokrotnie apelowali, by przywrócić akcję „Wywalamy graty z chaty”.
Akcja polegała na wywożeniu przez miasto wystawionych na ulice odpadów wielkogabarytowych. Po zaprzestaniu organizowania akcji - kanapy, szafy i inne duże śmieci musimy wywieźć na własny koszt do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów. Sam odbiór nic nas nie kosztuje, ale transport to często niemałe pieniądze. Starsze i samotne osoby nie są w stanie sobie z tym poradzić.
Prezydent Wałbrzycha, Roman Szełemej pytany, o przywrócenie zbiórki odpadów argumentował decyzję miasta o zaprzestaniu akcji względami edukacyjnymi. „Jeśli jedna osoba wystawi, to zaraz wszyscy będą wystawiać”. Argumentem władz są również koszty.
red
foto: WTV
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze