Wałbrzyszanie nie dopisali podczas protestu zorganizowanego w wałbrzyskim rynku. Sprawa dotyczy nowelizacji ustawy o oświacie zwanej potocznie "Lex Czarnek", która jak słyszymy, dotknie zarówno uczniów, jak i nauczycieli, a najbardziej dyrektorów oraz samorządy.
W dużym uproszczeniu ustawa Lex Czarnek to przede wszystkim poszerzenie kompetencji kuratorów oświaty, którzy będą mogli z większą niż dotychczas swobodą nadzorować pracę dyrektorów szkół. Ustawa ma dać im nowe narzędzia kontroli i dyscypliny.
- Przede wszystkim boimy się upolitycznienia edukacji, dyskryminowania uczniów z różnych względów, biorąc pod uwagę wypowiedzi ministra Czarnka o środowiskach LGBTQ+. Boimy się, że takie osoby będą na marginesie edukacyjnym. Będą mieli jeszcze ciężej niż do tej pory, skoro minister twierdzi, że nie są to ludzie - mówi Marta Wosak, liderka Strajku Kobiet w Wałbrzychu.
Więcej na temat planowanej reformy oświaty dowiecie się z poniższych artykułów:
Nie bez znaczenia jest też fakt, że zdaniem protestujących samorząd, który dopłaca do edukacji na swoim terenie, będzie miał mniej do powiedzenia na przykład w kwestii zatrudniania i zwalniania dyrektorów.
- Jeżeli ministerstwo jest takie cwane, to niech pokryje w pełni koszty utrzymania szkół. To też nie byłoby dobre rozwiązanie, bo trzeba się sprzeciwić całej reformie. Nie może być tak, że jedna osoba będzie miała wpływ na funkcjonowanie szkół. Jak wiemy, są różni kuratorzy. Żaden nie będzie sprzeciwiał się ministerstwu i stanie się to samo, co w prokuraturze - twierdzi Roman Ziembicki, współprzewodniczący Nowej Lewicy w Wałbrzychu i powiecie wałbrzyskim.
- Mam wrażenie, że Lex Czarnek zupełnie pomija dobro uczniów, stawiając na dobro partii politycznej, która rządzi tym krajem i próbuje sobie podporządkować całkowicie wszystkie aspekty życia. Nie będzie edukacji, tylko indoktrynacja, produkcja potulnych, ślepo wierzących władzy i głosujących na nią obywateli - dodaje Marta Wosak.
Choć na wałbrzyskim proteście frekwencja nie dopisała, to jednak zjawiło się kilku nauczycieli, którzy obawiają się zapowiadanej reformy.
- Kiedy byłam uczennicą, straszono nas, że nie zdamy matury, jeśli nie pójdziemy na pochód. Nie chcę takiej szkoły. Chcę szkoły, w której dzieci mogą wyrażać swoje poglądy i mierzyć się z wiedzą, a nie ideologiami i poglądami różnego rodzaju. Chcę, by się nie bały i by nauczyciele się nie bali. Chcę, by do kraju wróciła demokracja - mówi nauczycielka Małgorzata Sim.
- Na naszych oczach dokonuje się rzeź niewiniątek. Jest nas tu niewiele, o co mam ogromny żal. Próbowaliśmy informować i zapraszać na taką formę konstytucyjnych protestów, które może otworzą oczy innym. Pan Czarnek mówi, że system jest zły i trzeba go naprawić. Widzimy, jak naprawiali i naprawiają sądownictwo. Jeśli to ma być takie naprawianie szkół, to przepraszam, ale widzę skutki marne - mówi emerytowana nauczycielka ze Świebodzic Halina Wierzbicka-Serafin.
W miniony wtorek nowelizacja przeszła przez sejmowe komisje. Na 12 stycznia zaplanowano drugie czytanie ustawy w Sejmie. Jak przekazała wiceprezydent Wałbrzycha Sylwia Bielawska, w poniedziałek do Warszawy zmierzają reprezentanci uczniów z całej Polski, by rozmawiać w Ministerstwie Edukacji i Nauki o swoich obawach dotyczących proponowanych reform. Wałbrzych reprezentować będzie 15-osobowa grupa uczniów.
plr
foto: P.Tokarski
redakcja@walbrzych24.com