Od 6 miesięcy mieszkańcy ulicy Andersa mają na swoim podwórku apokaliptyczny krajobraz. Sterty śmieci, mebli i części samochodowych. Do tego, ktoś postanowił je podpalić. Straż miejska szuka sprawcy, ale odpady wciąż zalegają na podwórku.
Śmieci zalegają za budynkiem przy ulicy Andersa 141.
- Mamy problem od pół roku. Jest kupa śmieci samochodowych. Na początku grudnia, któryś ze sąsiadów wyrzucił meble. Dzieci je podpaliły. Była interwencja straży pożarnej. Cały ten syf został. Zgłaszałem to straży miejskiej, ale nikt z tym nic nie zrobił. - informuje jeden z mieszkańców.
Na skutek podpalenia został uszkodzony jeden z miejskich śmietników.
- Straż Miejska prowadzi dochodzenie, szuka sprawcy i stara się nałożyć mandat na tę osobę. W tym przypadku (Andersa) wciąż szukają. - informuje rzecznik Urzędu Miejskiego, Edward Szewczak.
Jak informuje rzecznik Urzędu Miejskiego – W niektórych miejscach ustawia się fotopułapki. Jeśli osoba zostanie złapana jest zobowiązana do posprzątania i musi zapłacić mandat.
Sytuacja z Andersa nie jest niczym nowym. Mieszkańcy wielokrotnie apelowali, by przywrócić akcję „Wywalamy graty z chaty”.
Akcja polegała na wywożeniu przez miasto wystawionych na ulice odpadów wielkogabarytowych. Po zaprzestaniu organizowania akcji - kanapy, szafy i inne duże śmieci musimy wywieźć na własny koszt do Punktu Selektywnej Zbiórki Odpadów. Sam odbiór nic nas nie kosztuje, ale transport to często niemałe pieniądze. Starsze i samotne osoby nie są w stanie sobie z tym poradzić.
Prezydent Wałbrzycha, Roman Szełemej pytany, o przywrócenie zbiórki odpadów argumentował decyzję miasta o zaprzestaniu akcji względami edukacyjnymi. „Jeśli jedna osoba wystawi, to zaraz wszyscy będą wystawiać”. Argumentem władz są również koszty.
Jeśli chcecie spytać prezydenta o to dlaczego są takie problemy z odbiorem odpadów wielkogabarytowych możecie to zrobić w środę. Na fb prezydenta odbędzie się czat z mieszkańcami. Czat odbędzie się na fb
tutaj
red
foto: WTV
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze