Choć z analiz jakości powietrza w naszym mieście wynika, że z roku na rok jest coraz lepiej, to jednak dymiące kominy nie zniknęły całkowicie z krajobrazu miasta. Z ubiegłorocznych interwencji straży miejskiej wynika jednak, że mieszkańcy przestali palić w piecach śmieciami. Prezydent miasta zapowiada, że do 2030 roku z miasta powinny zniknąć wszystkie "kopciuchy".
Nasi czytelnicy przesyłają nam zdjęcia i filmy dymiących kominów pytając, czy tak powinno wyglądać "zielone miasto". Odpowiedź powinna być jednoznaczna, ale okazuje się, że w praktyce sprawy są bardziej skomplikowane. Dymy unoszące się z kominów mogą być różnego pochodzenia. Jeśli powstają w wyniku spalania śmieci z plastiku, tworzyw sztucznych itp. to trzeba liczyć się z surowymi karami. Jeśli natomiast powstają w wyniku spalania węgla, czy drewna (co nie zostało jeszcze zakazane, choć życzyłby sobie tego Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej), odbywa się to zgodnie z prawem. Straż miejska w minionym roku kilkadziesiąt razy interweniowała w sprawach zgłaszanych przez zaniepokojonych gęstym dymem mieszkańców. Z jakim skutkiem?
- W całym 2021 roku strażnicy dokonali 35 kontroli w związku ze zgłoszeniami o zanieczyszczeniu powietrza, głownie w paleniskach domowych, lub niewielkich zakładach. W wyniku przeprowadzonych kontroli nie potwierdziliśmy w żadnym przypadku, by w tych miejscach dochodziło do spalania odpadów. Wszędzie było spalanie węgla, drewna albo gazu. Nie stwierdziliśmy spalania zabronionych odpadów - tłumaczy zastępca komendanta straży miejskiej w Wałbrzychu Andrzej Piotrowski.
Rok wcześniej na 55 zgłoszeń w 7 przypadkach stwierdzono spalanie materiałów zabronionych i ukarano sprawców mandatami. Straż Miejska nadal czeka na zgłoszenia od czujnych i zaniepokojonych mieszkańców, choć zaznacza, że w zdecydowanej większości przypadków wnioski są podobne.
- Mieszkańcy sugerują się ilością dymu, który w znacznej ilości powstaje przy rozpalaniu. Wtedy pracują wentylatory w piecach a póki węgiel się nie rozpali, to zadymienie jest intensywne. Mieliśmy nawet zgłoszenia o zadymieniach i nieprzyjemnych zapachach, a potem w trakcie kontroli okazywało się, że nawet nie ma w tym miejscu pieca węglowego, tylko gazowy więc nie było możliwości spalania odpadów - dodaje Andrzej Piotrowski.
Rozwiązaniem tego problemu byłoby całkowite pozbycie się zwykłych pieców z miasta. Nie każdego jednak na to stać, zgłasza przy obecnych podwyżkach rachunek ekonomiczny staje się coraz mniej opłacalny. Miasto dopłaca i nadal będzie dopłacać do wymiany źródeł ogrzewania, choć jak zapowiada Prezydent Wałbrzycha, w przyszłości dotacje mogą być kierowane wyłącznie na w pełni ekologiczne metody ogrzewania.
- Jeszcze niedawno alternatywą dla kopciuchów był piec gazowy. Dziś przy monstrualnych podwyżkach cen gazu alternatywą mogłyby być powietrzne pompy ciepła albo energia elektryczna pozyskana z fotowoltaiki. Trzeba się zastanowić nad modyfikacją programów, bo gaz nie tylko drożeje, ale może być co coraz mniej. Badamy rynek i może będziemy skłaniać się ku promowaniu wyłącznie odnawialnych źródeł energii - mówi Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej.
Jak zapewnia prezydent, powietrze w mieście z roku na rok jest coraz lepsze i coraz rzadziej odnotowujemy poziomy alarmowe zanieczyszczeń. Do 2030 roku władze miasta chciałyby pozbyć się całkowicie pieców węglowych. W ubiegłym roku zakończono kolejny miejski program dopłat do wymiany źródeł ogrzewania, rozliczając się ze wszystkimi beneficjentami. Obecnie trwa weryfikacja ponad 300 wniosków z programu unijnego. W planach jest uruchomienie następnego projektu, ale zależeć to będzie od dostępności zewnętrznych źródeł finansowania.
plr
foto: użyczone
redakcja@walbrzych24.com