- Od wielu lat mieszkam w Charkowie. Studiowałam tam i mam tam mieszkanie. Moja babcia mieszka koło lotniska. Boję się i mam nadzieję, że nie stanie się nic strasznego. W mieście jest dużo obiektów wojskowych, strategicznych. W moim mieście Ochtyrce mam rodzinę – tatę, jego żonę, dwie siostry i brata. Dzisiaj do mnie zadzwonili, bo słyszeli wybuchy. - mówi Waleria.
Rodzina Walerii poinformowała ją, że jeśli usłyszy syreny schowa się w piwnicy.
- Powiedziałam im od razu, żeby przygotowali dokumenty i pieniądze, kupili wodę i jedzenie. Staram się obserwować cały czas wiadomości. Boję się o Ukrainę i co tam będzie. Przyjechałam do Polski normalnie pracować i spokojnie żyć. - mówi Waleria.
Czy Waleria zamierza ściągnąć rodzinę do Polski?
- Rozmawiałam z nimi o tym, ale nie wszyscy mają paszport zagraniczny. Chcieliby zostać w domu, bo to ich kraj. Chcą też bronić swojego mieszkania. Nie chcą wyjeżdżać za granicę. Ludzie na Ukrainie z tego co słyszę zachowują się spokojnie. Starają się nie wychodzić na ulicę. Były duże kolejki do bankomatów, w sklepach i na stacjach benzynowych. Putin chce, żeby na Ukrainie była panika, ale jest tak tylko po części. Ukraina to silny kraj, ale uważam, że miała już dość rewolucji i konfliktów zbrojnych. - mówi Waleria.
red
foto: WTV
redakcja@walbrzych24.com