Wraz z jego starszym bratem - Mistrzem Polski, Europy i Wicemistrzem Świata, a także młodszą siostrą Mistrzynią Polski w karate prosimy o pomoc w rozpowszechnieniu zbiórki. - informuje rodzina
Link do zbiórki znajdziesz tutaj
9 września 2021 roku dowiedział się, że ma guza mózgu o średnicy 5 cm. Nie było czasu na zamartwianie się, musiał szybko poddać się ryzykownej operacji. Pierwszy zabieg odbył się 9 listopada 2021 r. i trwał aż 15 godzin. Na szczęście, zakończył się sukcesem. Guz został wycięty. Doszło jednak do porażenia nerwów po prawej stronie ciała a także nerwu VI odwodzącego, przez co ma zeza zbieżnego, oraz nerwu VII twarzowego, przez który nie funkcjonuje lewa strona twarzy i nie domyka się lewa powieka oka.
Okazało się, że czekała go kolejna operacja, dzięki której mógłby normalnie funkcjonować, polegająca na zespoleniu nerwu VII twarzowego z nerwem podjęzykowym. Operacja odbyła się 14 marca bieżącego roku. W przypadku tej operacji, efekty nie są natychmiastowe, a dla ich wystąpienia konieczna jest niemal półtoraroczna rehabilitacja.
Przez następne dwa lata nie ma żadnych szans na wolny, finansowany przez NFZ termin na zabieg lub turnus rehabilitacyjny. Oznacza to, że będzie musiał skorzystać z kosztownych usług prywatnych.
- Nie mogę tak długo czekać i zaprzepaścić efektu obu operacji – zapewnia Kamil. Choroba 21-latka w ciągu zaledwie jednej doby całkowicie zmieniła życie całej rodziny.
Dodatkowo pojawiła się kolejna komplikacja. - Od czasu pierwszej operacji Kamil jest bardzo narażony na stany zapalne i ubytki w rogówce, z którymi bardzo ciężko walczyć. Wskutek tego jego rogówka jest w tak fatalnym stanie, że nawet najlepsi specjaliści w Polsce nie mogą mu powiedzieć, czy oko w ogóle uda się uratować. Trzyma się ono jedynie na tzw. błonie Descementa, która może pęknąć w każdej chwili.
- Aby temu zapobiec, musi używać dwóch – trzech komór wilgotnych na dobę, kropli, żeli, oraz brać antybiotyki, co również jest bardzo kosztowne - tłumaczy Katarzyna Bartoszewska, mama Kamila.
Rodzice poszukiwali wsparcia terapeutycznego. Determinacja w walce o dalsze życie dziecka nie słabła.
- Tylko szybka pomoc terapeuty mogłaby przynieść efekty. Jak każdy sportowiec, ze wszystkimi problemami potrafił poradzić sobie sam. W karate stajesz na macie bez drużyny za plecami, co nauczyło syna samodzielności – mówi Tomasz Bartoszewski, tata Kamila.
- Jest mi niezwykle ciężko przyznać choćby przed samym sobą, że rzeczy, które mnie spotkały w ostatnim czasie, zdecydowanie mnie przerosły, a co dopiero przyznać się do tego przed innymi i poprosić o pomoc. Jednak zamykając się w sobie, przed długi czas zachowywałem się jak obrażone na cały świat nieznośne dziecko. Na szczęście spotkałem na swojej drodze panią Monikę Włodarczyk, psychoonkolog z Dolnośląskiej Fundacji Onkologicznej, dzięki której znów zacząłem być wesołym chłopakiem, który zrozumiał, że czasem trzeba poprosić o pomoc. Zwłaszcza, gdy jest ona naprawdę potrzebna. Dziś więc nie boję się w końcu przyznać, że potrzebuję wsparcia, że sam sobie nie poradzę. I nie boję się powiedzieć, że chciałbym po prostu zjeść zupę nie martwiąc o to, że wszystko wyleci mi z buzi. Że chciałbym znowu normalnie widzieć. Chciałbym móc pójść w góry, na basen, a najbardziej na trening. Chciałbym także wrócić do nauki, rozwijać się i spełniać zawodowo. Chciałbym móc normalnie żyć – mówi Kamil.
redakcja@walbrzych24.com