Schorowany kot z nowotworem zasłaniającym całe oko został zabrany z domu kobiety, która jest pracownicą wałbrzyskiego MOPSU. Jak twierdzi – zwierze zostało zabrane nielegalnie.
Z naszych informacji wynika, że kot trafił do kliniki w Gorzowie Wielkopolskim, ale po interwencji kobiety, policji i jej adwokata wrócił do właścicielki.
- 4 dni temu bezprawnie wtargnięto do domu Anny P. i siła zabrano schorowanego (rakowego)kota z rodowodem. Oczywiście zrobił to bezprawnie pan Konrad K. Anna zaczęła współpracować z organizacją "Prawda o DIOZ". Założyciele pokierowali ja co ma robić. Z nieoficjalnych źródeł dowiedziała się , że kot jest w Gorzowie Wlkp w klinice. Pojechała go dziś odebrać z dowodem zakupu kota jak i z rodowodem. - informuje przyjaciółka kobiety.
Właścicielka kota obawia się, że DIOZ podejmie kolejną próbę odzyskania zwierzęcia. Jak twierdzi – ma informację, że DIOZ zamierza ponownie przyjechać do jej mieszkania.
- Wałbrzyska policja wpadła z oprawcami do kliniki weterynaryjnej i nakazała wydać gnijącego żywcem kota okrutnej właścicielce, pracownicy wałbrzyskiego MOPS! Powód? Pani kochała kotka i to jest „jej własność” - informuje DIOZ
Wałbrzyska policja nie interweniowała w tej sprawie. Więc nie wiemy dlaczego ma krew na rękach? Policja nie uczestniczyła w interwencji w Gorzowie Wielkopolskim. Nie odebrała również takiego zgłoszenia. Pytanie skierowaliśmy do DIOZ i czekamy na odpowiedź - dlaczego wskazano w poście wałbrzyską policję
- Wydanie cierpiącej istoty odbyło się bez nakazu sądu lub prokuratury! Właścicielka nie wyraziła zgody na dalsze leczenie zwierzęcia! Na własne żądanie kazała je zakończyć. Co teraz z nim będzie? Tego nie wiemy! Robimy wszystko, by ponownie uchronić go przed śmiercią! Dziś robimy oblężenie wałbrzyskiej policji, której ręce są splamione krwią. Składamy skargi na działanie „stróżów” prawa, a także zawiadomienia o przekroczeniu przez nich swoich uprawnień! Kot został LEGALNIE odebrany od patusów, a lokalny komisariat kolejny raz to zlekceważył!!! Od jego uratowania minęło 5 dni… - dodaje DIOZ na instagramie
UWAGA WRAŻLIWE TREŚCI
Kobieta twierdzi, że kota zabrano pod jej niebecność. W domu był tylko niepełnoletni syn.
Jak według DIOZ wyglądał początek historii?
- Pracownica MOPS żyła z gnijącym kotem. Anna P. z Wałbrzycha na co dzień umoralnia innych, jak żyć zgodnie z zasadami społecznymi. W tym samym czasie pod jej dachem odgrywał się dramat! Sadystka znęcała się nad kotem - codziennie patrzyła na swojego gnijącego żywcem maine coona! Nie przeszkadzała jej płynąca z głowy ropa, cieknąca krew, latające w pokoju muchy oraz syf, w jakim musiał żyć zwierzak! Unoszący się smród gnijącego mięsa był wyczuwalny już na klatce schodowej! Zwierzak jest w krytycznym stanie - skrajnie wychudzona istota z trudem utrzymuje się na łapkach, ma ogromnie przerośnięte pazury wrastające w ciało. Jak ocenić takie postępowanie pracownika opieki społecznej? Odebraliśmy umierające zwierzę, a sprawę kierujemy do prokuratury! Sadystce grozi do 3 lat pozbawienia wolności! Przed nami długi, skomplikowany i kosztowny proces leczenia! Musimy naprawić to, co przez długie miesiące niszczyła Anna P.! Z Waszą pomocą damy radę! Możemy na Was liczyć? - czytamy na fb DIOZ
foto: DIOZ
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze