- Miałem osiem lat, byłem chory na świnkę, która przeszła w zapalenie opon mózgowych. Stan był tak ciężki, że rodzina postanowiła wezwać księdza z ostatnim namaszczeniem. Pochodził z naszej parafii, mieszkał w Głuszycy. Moi rodzice pracowali w jednej firmie z jego bratem. Siostra księdza była katechetką w szkole. Po prostu znajomy ksiądz. Nazywał się Marek Mendyk. - mówi w wywiadzie Andrzej Pogorzelski.
Obecny biskup świdnicki ?
- Tak. Wtedy był zwykłym księdzem. Przyjechał do mnie z ostatnim namaszczeniem. Byliśmy sami w sali szpitalnej. Pytał mnie o różne rzeczy, jak sie czuję, czego się boję. W końcu złapał moją rękę w swoją i przysunął mi do majtek. Zaczął mnie dotykac. Zawstydziłem się, schowałem głowę w poduszkę, a on mówił, że było źle, bardzo źle, ale będzie dobrze. Teraz będzie już dobrze, ale muszę być dobrym chłopcem i wszystko zatrzymać dla siebie, bo to może wrócić – mówi były kleryk.
Biskup Marek Mendyk oskarżenia uważa za nieprawdziwe. Na stronie internetowej Diecezji Świdnickiej opublikował oświadczenie.
Były kleryk ma dziś 38 lat i ma świadomość, że sprawa uległa przedawnieniu, ale chce o tym z czym zmagał się opowiedzieć.
opr. adm
foto: screen Newsweek, Diecezja Świdnicka
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze