Przez dłuższy czas mieszkańcy budynku przy ulicy Niepodległości 285 żyli wśród śmieci, a ich dzieciom mogły spaść na głowę zdewastowane komórki. Straż miejska zainterweniowała po dłuższym czasie i problem rozwiązano
Jak informowali mieszkańcy - na teren ich posesji podrzucano odpady. Jakby tego było mało – zawaliły się stare, drewniane komórki, które stwarzały zagrożenie dla bawiących się na podwórku dzieci.
Jak informują mieszkańcy - teraz problemu nie ma. Nikt już nie podrzuca odpadów, a zdewastowane komórki rozebrano.
Jak zaczął się problem?
- Najpierw zawaliły się komórki z sąsiednich bloków. Więc wszystkie śmieci wysypane są tu. Zobaczyli, że tutaj jest śmietnik. Nieraz w nocy słyszę, jak ktoś tu chodzi po podwórku. Przyniosą, podrzucą specjalnie. Jest rozwalony mur, to ile to przerzucić? Później sąsiadka chodzi, zbiera i sprząta. Myśleliśmy, że ktoś przyjedzie i nam to pozbiera. Sąsiadka popakowała w worki i tak zostało. Nie będziemy tego wyrzucać do innych pojemników, bo jeszcze inni powiedzą, że my wyrzucamy swoje śmieci. Nie można już tak żyć. Ostatnio zauważono szczury. Drzwi są otwarte. Sąsiadka ostatnio miała mysz w domu. Mysz, to mysz, gdzieś tam z pola może przyjść, ale jak zaczną wchodzić szczury na zimę? - mówiła w sierpniu mieszkanka budynku na Niepodległości 285.
red
foto: WTV
redakcja@walbrzych24.com