Zakład zlokalizowany jest w Świdnicy przy ulicy Bystrzyckiej, zajmuje się produkcja między innymi włóknin dla branży motoryzacyjnej. Mieszkańcy okolic od blisko 5 lat skarżyli się na smród palonego plastiku a jako winnego wskazywali firmę Adler.
- Pewnej nocy, w 2018 roku o wpół do trzeciej nad ranem obudziłam się z uczuciem, że zaraz się uduszę od zapachu palonego plastiku. Byliśmy świeżo po remoncie, myślałam, że doszło do zwarcia, otworzyłam okna i wtedy buchnął ten smród, jakby ktoś faktycznie wypalał kable. Ale nie wypalał, a smród był straszny – opisywała jedną z sytuacji mieszkanek ulicy Wiśniowej w rozmowie z portalem świdnica24.pl.
Kontrole przeprowadzane w firmie nie wykazały, by zakład zanieczyszczał powietrze. Sprawa po kilku latach trafiła do sądu.
Na ławie oskarżonych dyrektor firmy, specjalistka do spraw ochrony środowiska i szef produkcji. Prokuratura postawiła im zarzut zanieczyszczania powietrza poprzez skierowanie trujących substancji powstających w toku produkcji, czym obniżyli jego jakość i sprowadzili zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi.
We wtorek (25 lipca) rozpoczął się proces w tej sprawie. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Przed świdnickim Sądem Okręgowym protestowało kilku związkowców, pracownicy boją się, że zakład może zostać zamknięty.
adm
foto: walbrzych24com
redakcja@walbrzych24.com
Nie chcą smrodu - sprawa trafiła do sądu
Przed świdnickim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces przeciwko zakładowi Adler, na ławie oskarżonych dyrektor, specjalistka do spraw ochrony środowiska i szef produkcji. Zdaniem mieszkańców, przez zakład w okolicy śmierdzi palonym plastikiem.
Komentarze