Problem zaczął się w kwietniu tego roku. Wówczas mieszkańcy sami uporali się z kopaczami.
- Udało się ich przegonić po jakimś miesiącu wojny. Po naszych pismach przyjechała koparka zasypać dziury. Sytuacja powtórzyła się jakiś miesiąc temu, ale tym razem nikt na nasze pisma nie odpowiedział. Myślę, że około 50 razy dzwoniłem na Straż Miejską. Dopiero jak powiedziałem, że czuję się zagrożony wraz z moją rodziną, to przyjechali i otaśmowali teren i nic więcej nie zrobili. Dziury są nadal. Jedna głęboka na 7, druga na 10 metrów i dalej kopią w głąb pod działką, gdzie ziemia zaczyna się zawalać - mówi jeden z mieszkańców ulicy Ludowej.
Jak relacjonują mieszkańcy, problemu nie udało się rozwiązać, a wręcz jest coraz gorzej. Z każdym dniem coraz bardziej obawiają się o swoje bezpieczeństwo, a rozmowy ze Strażą Miejską nie przynoszą skutku.
- Zastępca komendanta powiedział, że to jest sprawa dla zarządzania kryzysowego. Mówiłem, żeby przyjechali, chociaż mandaty wystawić, wyrzucić ich stąd, bo kopią dzień w dzień od 21:00 do 7:00. Piły chodzą już od 20:00 i mieszkańcy nie mogą siedzieć przy otwartych oknach. Nikt nie przyjeżdża. Może się boją, bo są to ludzie, którzy noszą ze sobą broń. Wcześniej kopali inni ludzie, ale ci przyszli i ich wygonili. Według mnie to jakaś mafia. U mnie poszła już jedna szyba za to, że z nimi walczę - relacjonuje nasz rozmówca.
Zapytaliśmy w Straży Miejskiej, czy jest im znany problem z biedaszybami przy ul. Ludowej. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że tak i że służby wywiązują się ze swoich obowiązków.
- Z tego, co ja wiem, to miejsca są kontrolowane. Jeśli są wykopy, to są oznakowane. Z tego, co wiem, to nie było jakiś szczególnych zdarzeń. Teren jest monitorowany przez policję i specjalny zespół powołany w straży miejskiej - mówi Andrzej Piotrowski, zastępca komendanta straży miejskiej w Wałbrzychu.
Nie pokrywa się to z relacją przedstawioną przez mieszkańców.
- Jakbym zadzwonił teraz do straży, to powiedzieliby, że panowie mają nockę. Jak dzwonię później, to słyszę, że "dobrze zajmiemy się tym" i nikt nie przyjedzie albo że panowie pracują w dzień i nikt w nocy nie przyjedzie. Policja z kolei przyjeżdża, wystawia 500 zł mandatu i odjeżdża, bo nic nie mogą więcej zrobić. Walczymy z tym od dłuższego czasu i dowiedzieliśmy się, że Straż Miejska powinna się tym zająć, przysłać koparkę. Była mowa o tym, że koparka przyjedzie w ciągu dwóch tygodni, ale od tamtej pory jak dzwonimy i pytamy co z koparką, to słyszymy "ale z jaką koparką?". Mam wrażenie, że oni czekają, aż wszystko tam wykopią i problem sam się rozwiąże tylko, że węgla tam jest na lata kopania - twierdzi mieszkaniec.
Na pytanie o zasypanie dziur, które mogłoby zniechęcić kopaczy do dalszych prac, słyszymy, że nie jest to w kompetencji Straży Miejskiej.
- Jeżeli nie jest to teren gminy, to dziury musi likwidować właściciel terenu. Z tego, co wiem, to były tam wykopy na terenie należącym do ogrodów działkowych i oni zostali poinformowani, że mają ten teren zabezpieczyć. Do Sudeckiego Zarządu Okręgowego Ogrodów Działkowych z siedzibą w Szczawnie-Zdroju zostało skierowane pismo z informacją o problemie. Nasi pracownicy wygrodzili teren, otaśmowali dziury i umieścili tabliczki ostrzegawcze. Reszta jest w gestii ogrodów działkowych - informuje Andrzej Piotrowski.
Władze miasta wielokrotnie informowały, że problem biedaszybów jest już w Wałbrzychu marginalny i skala zjawiska jest nieporównywalnie mniejsza, niż przed kilkoma laty. Nie widzą tego jednak mieszkańcy terenów, gdzie nadal dochodzi do nielegalnego wydobycia węgla, bo jak słyszymy w miejscach takich, jak ulica Ludowa problem praktycznie nigdy nie zniknął.
plr
foto: użyczone
redakcja@walbrzych24.com
foto: użyczone
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze