Miłosz Pobiedziński urodził się w 1973 roku w Wałbrzychu. W latach 1997–2002 studiował malarstwo w pracowni prof. Mieczysława Wiśniewskiego na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 2004 roku pracuje jako nauczyciel akademicki na Wydziale Form Przemysłowych Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. To właśnie przeprowadzka z malowniczych regionów w okolicy Wałbrzycha na krakowskie blokowisko zaowocowała powstaniem cyklu, który możemy oglądać w BWA. Widok z okna jego mieszkania dla wielu nie byłby niczym nadzwyczajnym, jednak artysta w szarym bloku dostrzegł źródło inspiracji.
- Po jakimś czasie stwierdziłem, że mógłby to być dobry temat do fotografii. Źródłem inspiracji były cykle Claude'a Moneta, między innymi Katedra, które charakteryzowały się tym, że o różnych porach dnia i roku malarz przedstawiał ten sam motyw w różnych odsłonach kolorystycznych. Znalazłem się w takich okolicznościach, że miałem mocny obiekt pod względem formy i tego, co się w nim działo, ponieważ jest to akademik, w którym życie biegnie w cyklu roku akademickiego, więc różnych rzeczy można było się tam dopatrzeć - mówi Miłosz Pobiedziński.
Praca nad cyklem trwała około pięciu lat. W tym czasie powstało mnóstwo różnorodnych zdjęć, a ostatecznie artysta wybrał 44 jego zdaniem najciekawsze i najbardziej różnorodne. Czy ich powstanie było kwestią przypadku, czy celowego działania i oczekiwania przy aparacie na konkretny moment?
- Na początku faktycznie było dużo przypadku i to ja byłem zaskakiwany jakimś zjawiskiem, natomiast po dwóch, trzech latach już miałem świadomość, co się może wydarzyć i wówczas już oczekiwałem pewnych stanów pogodowych i świetlnych. Czasami się trafiło, czasem trzeba było dłużej poczekać na pewne motywy - wspomina Miłosz Pobiedziński.
Ta z pozoru prosta praca miała też kilka sporych wyzwań, zwłaszcza gdy artysta chciał osiągnąć jakiś konkretny efekt. Dwie fotografie są dla niego szczególne, ponieważ ich zarejestrowanie wymagało najwięcej cierpliwości i samozaparcia.
- Jedno zdjęcie pokazuje największą gęstość mgły. To było wyzwanie, żeby ustawić aparat według oczekiwanej kompozycji. To taka wyjątkowa fotografia, bo chciałem jak najlepiej uwiecznić właśnie mgłę z drobnymi elementami światła, które się pojawiają w oknach. Inna fotografia również powstała w nocy i na niej wszystkie okna są oświetlone, co jest postrzegane jako taki przypadek i faktycznie udało mi się coś takiego zrealizować - wymienia Miłosz Pobiedziński.
Artysta przyznaje jednak, że w pewnym zakresie musiał posiłkować się cyfrową obróbką zdjęć, więc częściowo za efekt końcowy odpowiada także technologia.
- To jest mój pierwszy cykl tworzony techniką fotografii cyfrowej, która daje pewne możliwości obróbki w postprodukcji. Jedynym elementem, który podlegał obróbce była perspektywa. Konieczne było jej prostowanie, ponieważ wykonywałem zdjęcia z poziomu drugiego piętra, a blok naprzeciw jest jedenastopiętrowy. Pojawiła się więc zbieżna perspektywa, którą musiałem prostować. To jedyna ingerencja, bo już kolorystykę starałem się zachować oryginalną, wywołując odbitki z plików RAW bez żadnych ingerencji kolorystycznej - zapewnia Miłosz Pobiedziński.
Efekty tej żmudnej i wieloletniej pracy można oglądać w Wałbrzyskiej Galerii Sztuki BWA przy ul. Słowackiego 26 do 11.02.2024.
plr
foto: P.Tokarski
redakcja@walbrzych24.com
foto: P.Tokarski
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze