Krystyna Szmyt chorowała wcześniej na osteoporozę. Z tego powodu bardzo późno zdiagnozowano u niej glejaka, ponieważ wszystkie niepokojące objawy zrzucano na znaną wcześniej chorobę.
- Wszystko zaczęło się 17 października. W tym dniu Mama jadąc do Centrum w Wałbrzychu, aby zawiesić działalność na okres jesień / zima, zadzwoniła do mnie i powiedziała, że nie wie, gdzie jest urząd. Ta rozmowa zaniepokoiła mnie bardzo i dała odczucie, że coś jest nie tak. Od tego dnia nastąpiła dosłownie lawina zdarzeń. Moi bracia odwiedzili mamę, a Ona siedziała i patrzyła w jeden punkt w telewizorze, nie mogła donieść filiżanki z kawą do stołu, zaczęły mylić się Jej godziny. Mama była jakby splątana. Brat szybko umówił wizytę u internisty- przypuszczenia diagnozy lekarza koncentrowały się wokół depresji. Po powrocie od lekarza mama usiadła na krześle, patrząc się przed siebie, zdawała się być nieobecna. Wezwaliśmy karetkę. Wstępnym podejrzeniem lekarzy na szpitalnym oddziale ratunkowym był udar. Po kilku godzinach badań otrzymaliśmy wiadomość, która zwaliła nas z nóg - glejak w lewym płacie czołowym, a rokowania to kilka miesięcy życia - relacjonuje rodzina.
Kobieta ma przejść standardową procedurę leczenia, ale niestety jest ogromne ryzyko, że nowotwór powróci. Rodzina chciałaby poddać kobietę specjalistycznej terapii w Niemieckim Instytucie Immunologii Klinicznej w Kolonii, ale jest to procedura nierefundowana, a jej koszty oszacowano na około 300 tysięcy złotych.
- Naszym największym marzeniem jest, aby Nasza Mama jeszcze z nami żyła Walczymy tak jak ona zawsze dla rodziny, żebyśmy mogli się jeszcze razem sobą nacieszyć. Prosimy Was o pomoc finansową i modlitwę - pisze rodzina.
Wsparcia można udzielić za pośrednictwem serwisu pomagam.pl
opr.plr
foto: użyczone
redakcja@walbrzych24.com
foto: użyczone
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze