Oprócz zwycięstwa swojej drużyny kibice liczą też na dobre widowisko i sportowe emocje, których tym razem nie brakowało. GKS należy do tych drużyn, których nie powinno się lekceważyć, bo wystarczy chwila nieuwagi, by sprawiła wiele kłopotów. Wprawdzie pierwsze spotkanie w tym sezonie poszło bardzo po myśli Górnika (wygraliśmy je na własnym parkiecie (88:55), to tym razem mierząc się na ziemi przeciwnika, o tamtym meczu należało zapomnieć i wyjść na boisko przy pełnej koncentracji.
Tak też się stało. W pierwszej kwarcie dominację na boisku wyraźnie próbował zaznaczyć Górnik. Dobra postawa naszej ekipy pozwoliła nawet wypracować 10-punktową przewagę, ale przy stanie 8:18 gospodarze wzięli się do roboty. Przewaga powoli topniała, ale na szczęście nie na tyle, by GKS zakończył tę kwartę zwycięsko. Po 10 minutach Górnik prowadził 22:25.
Początek drugiej kwarty to ponownie ucieczka Górnika na dystans 10 punktów i znów próba nadrabiania strat po stronie przeciwnika. Tym razem jednak GKS pokazał mocny charakter i w połowie tej kwarty wyraźnie napsuł krwi przyjezdnym. Przy stanie 31:40 coś złego zaczęło dziać się w naszej ekipie, po nie tylko pozwoliliśmy gospodarzom odrobić straty, ale wręcz pod koniec kwarty wyszli na niewielkie prowadzenie 47:46. Na szczęście celna "trójka" w wykonaniu Góreńczyka, a potem jeszcze jedna udana akcja tego zawodnika pozwoliły uciec na 4 punkty. Na 25 sekund przed gwizdkiem Miłosz nie wykorzystał rzutu wolnego, za to Karol Kamiński celnie trafił za 2 punkty, więc na przerwę schodziliśmy przy wyniku 49:51 i poczuciu, że GKS łatwo zwycięstwa nie odda.
Po pierwszych dwóch częściach gry rozrysował się pewien schemat, w którym Górnik mocno wchodził w początek kwarty, by potem oddać nieco inicjatywę przeciwnikowi i tak samo było w kwarcie trzeciej, ale tutaj gra ewidentnie nie potoczyła się po naszej myśli. Wprawdzie odjechaliśmy rywalowi na z pozoru bezpieczne 7 punktów, ale przy stanie 51:58 GKS złapał wiatr w żagle i można powiedzieć, że dla nas był to wręcz huragan. Najpierw dogonili nas przy stanie 62:62, potem "trójka" Macieja Koperskiego wyraźnie rozkręciła tego zawodnika, który zaczął zadawać nam bardzo bolesne ciosy i to głównie za jego sprawą GKS po raz pierwszy zaczął wyraźnie prowadzić w tym meczu, wychodząc na prowadzenie 71:65. Na 7 sekund przed końcem kwarty do rzutów wolnych podszedł Hubert Pabian i wykorzystał oba, więc przegraliśmy tę część spotkania "tylko" 71:67.
Jeszcze z rozpędu GKS trzymał inicjatywę na początku ostatniej kwarty. Wypracowali nawet dla siebie najwyższe w tym meczu prowadzenie 76:67, ale w tym momencie Górnik włączył piąty bieg za sprawą celnej "dwójki" w wykonaniu Huberta Pabiana. Zaczęła się ciężka praca w wykonaniu Górnika, który nie tylko doprowadził do remisu 76:76 ale odzyskał w pełni inicjatywę i choć GKS jeszcze ostatkiem sił próbował nam zagrozić, remisując 81:81, to jednak więcej paliwa na końcówkę zostawił sobie Górnik, skutecznie punktując rywali i wygrywając pewnie cały mecz 88:96.
Najskuteczniejszym punktującym po naszej stronie był Piotr Niedźwiedzki (20 pkt), a za nim Patryk Wilk (17 pkt) i Miłosz Góreńczyk (16 pkt). Po stronie GKS Tychy świetny mecz rozegrał Maciej Koperski (25 pkt).
Górnik pozostał na pozycji lidera tabeli, ale prowadzi zaledwie 1 punktem, a po piętach depcze nam Miasto Szkła Krosno, z którym zmierzymy się już w najbliższą środę w Walentynki w Aqua Zdroju. Wszyscy, którzy kochają Górnika, muszą stawić się na trybunach, bo zapowiada się bardzo emocjonujący mecz, w którym stawką będzie utrzymanie pozycji lidera.
plr
foto: FB Górnik Zamek Książ Wałbrzych
redakcja@walbrzych24.com
foto: FB Górnik Zamek Książ Wałbrzych
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze