Z oficjalnych statystyk wynika, że w latach 90. ubiegłego wieku regularnie nielegalnym wydobyciem węgla zajmowało się około 700 osób. Nieoficjalnie mówi się, że było ich znacznie więcej. Zjawisko to słabło z początkiem XXI wieku, by w ostatnich latach niemal całkowicie zaniknąć. Nie całkowicie, bo jak wynika ze statystyk Straży Miejskiej, w ubiegłym roku ujawniono mniej niż 20 nielegalnych wyrobisk a w tym roku zaledwie 4. W policyjnych statystykach w ostatnim czasie odnotowano dwa nielegalne wyrobiska. Nikogo nie przyłapano na gorącym uczynku.
Mimo wszystko zarówno straż miejska, jak i policja mają specjalne patrole oddelegowane wyłącznie do badania zjawiska nielegalnego wydobycia węgla, które regularnie sprawdzają najpopularniejsze lokalizacje. Na ten moment nic nie wskazuje na to, by wałbrzyszanie wracali do nielegalnego wydobycia węgla na szeroką skalę. Przestrzegał przed tym m.in. Donald Tusk podczas pierwszej tegorocznej wizyty w naszym mieście.
- Gospodarze w Wałbrzychu informowali mnie, że znowu wraca być może czas biedaszybów i to na dużą skalę. Wszyscy pamiętamy, co to słowo „biedaszyb” oznacza. To, że węgiel być może będzie pochodził z biedaszybów, jest najbardziej dramatyczną recenzją tego stanu rzeczy. Teoretycznie Polska miała być krajem, gdzie jest nowoczesny mix energetyczny (wiatraki, fotowoltaika, mówi o się energetyce wodorowej, reaktorach jądrowych). W praktyce mix energetyczny Polski dzisiaj to biedaszyby i chrust - mówił na początku czerwca Donald Tusk.
Rząd obiecał dopłaty w wys. 3 tys. zł dla osób, które używają węgla do ogrzewania domów i mieszkań. Problem w tym, że na razie nie ma gdzie tego węgla kupić. Lewica Razem domaga się, by dopłaty uzależnić od wysokości dochodu, by wspomóc tylko najbardziej potrzebujących, ale za to nie ograniczać się wyłącznie do osób korzystających z węgla.
plr
foto: archiwum
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze