„Dobrze ci radzę, zamknij mordę na mój temat", "dorwę na ulicy i ci na ulicy wytłumaczę" - tak kandydat na radnego Szczawna Zdrój, Andrzej Sikoń miał zwracać się do jednego z mieszkańców. Wybory uzupełniające już w niedzielę, tymczasem sprawa Sikonia wydaje się dość niejasna…
Sprawę szeroko opisuje dziś Gazeta Wyborcza, publikując fragmenty rozmów, jakie trafiły do redakcji. Już wcześniej dziennik opisywał niejasną przeszłość Andrzeja Sikonia. Ten z kolei bryluje w mediach społecznościowych - opisuje, jak posadzi kwiaty i robi sobie zdjęcia z miotłą, gdy sprząta miasto.
Zacznijmy od początku...
Andrzej Sikoń kandyduje na radnego Szczawna Zdroju, mówi o sobie, że jest kandydatem niezależnym, jednak nie jest tajemnicą, że jest wspierany przez związane z PiS władze miasta (propisowskiego burmistrza Marka Fedoruka). Wybory uzupełniające do szczawieńskiej rady miasta już w niedzielę, 14 maja. Kontrkandydatką Sikonia jest Aleksandra Tobis.
Kim jest Andrzej Sikoń ? To były policjant, który odszedł ze służby w niesławie. Jego przeszłość prześwietla Gazeta Wyborcza, która pisze o kryminalnej przeszłości kandydata.
Pobicie i gwałty
W 2013 roku został skazany prawomocnym wyrokiem przez Sąd Rejonowy w Wałbrzychu za to, że przywiózł na Eko Złom pod pozorem rozmowy o pracę, człowieka, którego wezwał do siebie jako czynny wtedy policjant. Gdy Sikoń przywiózł Roberta K. na miejsce, został on skatowany. Jak ustalił sąd, dysponujący nagraniem zdarzenia, Sikoń doskonale wiedział, co się dzieje i widział to, choć zaprzeczał. Sąd skazał więc obecnego kandydata na radnego na karę grzywny i zawiesił warunkowo wykonanie kary na okres próby dwóch lat. Na tej podstawie jako osobę karaną Sikonia wyrzucono z policji. - czytamy w Gazecie Wyborczej.
W mediach społecznościowych Andrzej Sikoń publikuje nagranie, w którym przeprowadza krótki wywiad z pokrzywdzonym mężczyzną. Panowie znają się, są „na Ty”. Mężczyzna opowiada, jak był bity podczas przesłuchania przez prokuratora aktami i straszony. Mówi, że podpisał to, co prokurator napisał.
- W sądzie zeznałem, że prokurator bił mnie aktami, broniłem Pana Andrzeja Sikonia (…) ale sędzia nie dał mi wiary (…) i dlatego Pan Andrzej dostał ten wyrok, którego nie powinien dostać - mówi w nagraniu pokrzywdzony mężczyzna.
Andrzej Sikoń twierdzi w nagraniu, że skazujący wyrok został „uszyty na niego”.
Gazeta Wyborcza przypomina też o oskarżeniu Sikonia przez dwie kobiety o gwałt. Sikoń spędził trzy miesiące w kłodzkim areszcie, groziło mu 12 lat więzienia. Ostatecznie kobiety wycofały się z zeznań, choć jak pisze Wyborcza, Prokuratura Rejonowa w Kłodzku potwierdziła ich wersję o gwałcie.
W dzisiejszych publikacjach czytamy o tym, jak Andrzej Sikoń groził mieszkańcowi Szczawna-Zdroju. Dziennikarze Gazety Wyborczej skontaktowali się z Arturem Kaźmierczakiem, który opowiada, jak był przez Sikonia zastraszany.
Poszło o sprawy prywatne, przez chwilę przepychanka odbywała się w mediach społecznościowych, jednak jak opowiada Wyborczej Kaźmierczak, Sikoń przyszedł pod jego dom i dobijał się do drzwi. Kaźmierczak przekazał nagrania Gazecie Wyborczej, jest ich w sumie dziesięć, trzy brzmią jak groźby - informuje dziennik.

„Dobrze ci radzę, zamknij mordę na mój temat, zamknij mordę na mój temat w Internecie, nie próbuj mnie ośmieszać, nie próbuj mnie w jakikolwiek inny sposób gdzieś próbować mój wizerunek umniejszyć, nie. Bo gnoju śmierdzący pier…y, jak byś dobrze o tym wiedział i dobrze o tym h…u wiesz, moja sprawa skończyła się moim uniewinnieniem i zapłatą odszkodowania (…) Bo dla mnie jesteś śmieciem od dzisiaj, jedną p…ną śmierdzącą kr...ą. Śmieciem dla mnie jesteś pamiętaj, od dzisiaj”. - cytuje nagranie Wyborcza. -
„Ja na szczęście mam za dużo oleju w głowie, żeby coś takiego jak ty k…wa tknąć, nie. Ale będzie się za każdym razem, gdy będziesz wychodził z domu, będziesz się oglądał za siebie czy czasami gdzieś nie idę. A prędzej czy później i tak się k…wa spotkamy. I tak się spotkamy".
– Mnie też groził. Prokuratura jednak moich zgłoszeń nie traktuje poważnie. A ja się boję - mówił Kaźmierczak.
W mediach społecznościowych Andrzej Sikoń bryluje. Publikuje film za filmem i zdjęcia - tu posprzątał chodnik, tam wyczyścił tunel z graffiti, chętnie opowiada o swoich pasjach (skoki spadochronowe) i przekonuje wyborców, że nie ma nic do ukrycia.
Na pytania Gazety Wyborczej jednak nie odpowiada, atakuje za to dziennikarkę pisząc, że ta mści się za to, że… nie udzielił jej wywiadu.
Stało się dla mnie jasne że Agnieszka Dobkiewicz (dziennikarka Gazety Wyborczej - red.) w zemście za niechęć udzielenia jej wywiadu z uwagi na moim zdaniem jej nieuczciwość, bezczelność , próby zastraszenia mnie i zmuszenia do określonego zachowania się oraz przede wszystkim brak obiektywizmu – na zlecenie ANONIMOWYCH INFORMATORÓW ( jak określiła osobowe źródło informacji ) zemściła się na mnie przy okazji celowo , bezpodstawnie upolityczniając mnie i całą sprawę . - pisze Sikoń.
Agnieszka Dobkiewicz jest dziennikarką Gazety Wyborczej, publicystką, autorką kilku książek. Zajmowała się między innymi dokumentami, jakie zachowały się po nazistach i dokumentowały tragiczny los więźniarek. Andrzej Sikoń bezpardonowo atakuje dziennikarkę:
Uświadomiłem sobie że Agnieszka Dobkiewicz jako autorka powieści z czasów holokaustu , minn: „DZIEWCZYNY Z GROS ROSSEN” chyba bardzo polubiła zapach dymu palonego ludzkiego ciała , i rozmiłowała się w bezpardonowym smaku . - napisał Sikoń.
Smaku niewiele w tym wpisie... Poniższy spodobał nam się najbardziej:
Maski można zakładać różne.......GENÓW SIĘ NIE WYDŁUBIE … RADNYM się bywa CZŁOWIEKIEM się jest zawsze ! - pisze na FB Andrzej Sikon.
Wybory uzupełniające do rady Miasta Szczawna Zdrój w niedzielę - 14 maja.
red
foto: screen - ulotka wyborcza Andrzeja Sikonia
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze