Dotknięty określeniem "PiS-da" poczuł się poseł PiS i wiceminister klimatu Ireneusz Zyska i zgłosił sprawę do prokuratury. Sąd uznał, że przesadził - czytamy w Gazecie Wyborczej, która szeroko opisuje sprawę.
Wszystko zaczęło się dwa lata temu, gdy przed domem posła Ireneusza Zyski protestowali mieskańcy. Chodziło o projekt jaki wpłynął do sejmu w czasie pandemii koronawirusa, pod którym podpisał sie Zyska. Pomysłodawcy chcieli by między innymi znieść możliwość odmowy przyjęcia mandatu. Sprawę protestujących mieszkańców, poseł Zyska zgłosił do prokuratury, ta jednak skierowała do sądu wniosek o umorzenie sprawy wobec dwóch oskarżonych.
Jednym był Grzegorz Hercuń z Wolnych Obywateli, który organizował protest. Drugim przedsiębiorca ze Świebodzic - Jerzy Bednarz. On jednak pod domem posła nawet nie był - informuje Wyborcza.
Jak donosi dziennik, Bendnarz przeczytał o proteście w mediach i napisał w dyskusji w mediach społecznościowych słowa zawierające zwrot „PiS-da". Zyskę to określenie uraziło. I znowu wystąpił do prokuratury o ściganie krytykującego za znieważenie.
Sąd Rejonowy w Świdnicy wydał rok później wyrok uniewinniający Grzegorza Hercunia. Drugi z oskarżonych, Jerzy Bednarz został jednak w pierwszej instancji skazany na karę grzywny.
- Odwołałem się od tego wyroku, tak jak odwoływałbym się od wszystkich kolejnych, które w tym wpisie widziałby moją winę - mówi w rozmowie z Wyborczą.
W sądzie II instancji zarówno Bednarz, jak i Hercuń zostali uniewinnieni. Zdaniem sądu polityk musi się liczyć z krytyką, także ostrą. Co to oznacza?
Jerzy Bednarz uważa, że jest to wyrok sprawiedliwy. Dla obywateli znaczy tyle, że wolno im protestować pod domami posłów oraz używać sformułowania „PiS-da", niezależnie od skojarzeń czytających - czytamy w Gazecie Wyborcej.
Czytaj też: Protestowali przed domem posła Zyski. Rozpoczął się proces
kat
foto:
redakcja@walbrzych24.com
Komentarze